poniedziałek, 17 marca 2014

Ticket to ride: Europe czyli Wsiąść do pociągu: Europa.

Jeżeli komuś tytuł jest doskonale znany to niczego ciekawego się z tej notki nie dowie.
Jeżeli nie to uprzejmie donoszę, iż jest to tytuł gry planszowej.
Pewnie co niektórym gry planszowe kojarzą się z nudną rozrywką dla dzieci, typu warcaby, chińczyk, młynek, w najlepszym razie scrabble czy monopol.
Nic bardziej mylnego. Planszówki od kilku lat przeżywają drugą młodość, tytułów jest tyle że prędzej mi sąsiad z ostatniej klatki własnoręcznie auto umyje niż je spamiętam, i na pewno nie są nudne i dla dzieci.
Na zimowe wieczory nie ma nic lepszego niż planszówka.
Sama wybieram takie które umożliwiają grę dwóm osobom, gdyż dziecię moje do tej zacnej rozrywki nie dorosło jeszcze, nad czym ubolewam i serce me krwawi.
TTR (z lenistwa tak będę grę w skrócie nazywać) to gra autorstwa Alana R. Moona, wydana przez Days of Wonder, przeznaczona dla 2-5 graczy w wieku minimum 8 lat.
Gra jest droga i to właściwie jedyna jej wada. Rzecz jasna w różnych sklepach kosztuje różnie, ale jest to wydatek około 120-150 zł. Najdrożej chyba w Rebelu, jak zwykle.
Mimo ceny uważam, że warto ją mieć, jest bowiem wykonana solidnie i naprawdę ładnie.

Pudełko. Solidne i kartonowe. Idealnie dopasowane, wszystko jest na swoim miejscu, nie ma zbędnej przestrzeni.



W pudełku znajdziemy:
-plastikowe wagony w 5 kolorach plus zapas w razie zgubienia

- plastikowe dworce w 5 kolorach (3 w każdym kolorze)

- 4 bezsensowne karty. Te po prawej są zwykłymi reklamówkami i nic nie wnoszą do gry. Ta na górze po lewej to ściąga z punktacją którą mamy też na planszy. Dolny lewy róg to bonus za ułożenie najdłuższej trasy, można go symbolicznie wręczyć tylko po co.


-karty wagonów w dużej ilości i różnych kolorach (8) plus lokomotywy zastępujące każdy kolor.

-karty z trasami. Niebieskie to trasy długie, brązowe to krótkie. Na każdej z nich zaznaczona jest ilość punktów którą otrzymamy za jej zrealizowanie.

-instrukcja. Papierowa i dość jasna poza pewnym punktem ale o nim potem.
-znaczniki punktacji po jednym z każdego koloru (to te kolorowe drewniane okrągłe krążki na trzecim zdjęciu)
-plansza



Na ostatnim zdjęciu wspomniana ściąga
Śmieszne kółka wokół planszy służą do zliczania punktów, zamiast zapisywać je na kartce po prostu kładziemy na nich znaczniki punktacji.
WYGRYWA TEN, KTÓRY UZBIERA NAJWIĘCEJ PUNKTÓW.
Na samym początku wybieramy kolor wagonów (45 sztuk) i znacznika.
Na samym początku losujemy z kupki trasy, osobno niebieskie czyli długie (losujemy jedną), osobno brązowe czyli krótkie (losujemy trzy), i decydujemy które z nich odrzucamy, a które z nami zostają.
Możemy zatrzymać wszystkie (ryzykując że nie da się ich zrealizować), możemy część odłożyć, ale minimum dwie muszą zostać.
Czasem trasy się częściowo pokrywają albo ta dłuższa zawiera w sobie krótszą, wtedy nie opłaca się takiej odrzucać. Czasem jednak trafią nam się rozrzucone po całej planszy i wtedy trzeba się zastanowić, czy starczy nam wagonów. Osobiście zawsze obmyślam jak trasy połączyć w jedno i czy wystarczy mi wagonów, mam ich przecież tylko 45.
Za zrealizowaną trasę dostajemy tyle punktów ile jest na karcie, jeżeli jednak nie uda się nam jej zrealizować (brak wagonów lub przeciwnik bezczelnie nam zajmie upatrzony kawałek trasy) ta ilość punktów jest odejmowana. Swoimi wybranymi kartami nie chwalimy się przeciwnikom.
Teraz karty wagonów. Każdy dostaje 5 wybranych losowo sztuk i nie pokazuje ich reszcie.
Pięć następnych kładziemy obok siebie przy planszy pociągiem w górę. Reszta ląduje obok, jako stosik, pociągiem do dołu.
Grę zaczyna osoba, która zwiedziła najwięcej stolic europejskich, następnie osoba zasiadająca po jego lewicy. Trochę to głupawe kryterium ale niech będzie.

W każdym ruchu możemy wykonać tylko 1 spośród 4 czynności.
-postawienie dworca (rzadko wykonywana czynność)
-losowanie kolejnej trasy. Jak wyżej. Może się zdarzyć, że niepotrzebnie na początku odłożyliśmy tyle tras. Teraz mamy wagony a nie mamy tras. No to sobie w ramach ruchu jedną wylosujemy. Chyba nigdy tego nie zrobiłam.
-zajmowanie fragmentu (odcinka) trasy (tylko jednego)
-losowanie/branie 2 kart pociągów.

Dwie ostatnie czynności wykonujemy najczęściej.
Żeby zrealizować trasę między dwoma miastami musimy zaliczyć kolejne odcinki.
Spójrzmy na przedostatnie zdjęcie. Żeby zrealizować trasę z Zurichu do Rzymu (nie wiem czy taka istnieje, to tylko przykład) potrzebujemy albo 2 zielonych i 2 czarnych kart pociągów, albo 2 różowych i 4 w obojętnie jakim kolorze (na szarych polach kładziemy dowolny kolor). Decyzja należy do nas. Drugi wariant jest dłuższy, zabierze nam 2 wagony więcej, ale też dostaniemy za to więcej punktów. Trzeba kombinować co bardziej nam się opłaca.
Skąd mamy brać te karty pociągów w danych kolorach? 5 z nich mamy już w ręce. Jeżeli karta której potrzebujemy jest wśród tych 5 które leżą sobie wagonami do góry, możemy ją wziąć kiedy przyjdzie nasza kolej. Gorzej, jeżeli przeciwnikowi też jest potrzebna a ma ruch przed nami.
Jeżeli wszystkie jawne kolory są nam potrzebne jak sanki w czerwcu, możemy dwie karty wylosować z kupki. Co nam się trafi- nigdy nie wiadomo.
Jeżeli zabieramy kartę lub karty (wszak w ramach ruchu przygarniamy dwie) spośród tych jawnych musimy wziąć taką samą ilość z kupki i położyć w miejscu tych zaanektowanych przez nas.
Jeżeli bierzemy jawnie leżącą lokomotywę, bierzemy tylko ją i zapominamy o drugiej.
Można zabrać dwie jawne, można wylosować dwie z kupki, a można wziąć jedną jawną z drugą wylosować z kupki.
Ale lokomotywę która zastępuje każdy kolor można świadomie brać tylko jedną. Jak nam się dwie trafią w losowaniu z kupki to mamy farta roku. Rzecz jasna wylosowane karty są tylko dla naszych oczu.

Jeżeli mamy w ręku tyle kart w danym kolorze żeby zrealizować odcinek trasy, bierzemy odpowiednią ilość plastikowych wagonów i układamy je na planszy.
Chcąc zatem jechać z Zurichu do Rzymu mamy w ręku dwie zielone karty. Karty oddajemy na kupkę (zgrywamy), na planszy układamy dwa wagony na zielonych polach, i przesuwamy znacznik punktacji o odpowiednią ilość punktów.

Na planszy spotkamy kilka niespodzianek.
1. Przeprawa promowa. To te szare pola, które możemy zastąpić dowolnym kolorem, ale tylko jednym. Trasa może być niebieska, zielona lub jeszcze inna, ale nie może składać się z kilku kolorów. Lokomotyw rzecz jasna zastępuje każdy kolor, i można sobie ułożyć odcinek trasy z samych lokomotyw, pod warunkiem że mamy ich tak dużo. Lokomotyw nie ma niestety wiele.
Na trasach promowych mamy symbole lokomotywy. 1 symbol=musimy wyłożyć 1 kartę z lokomotywą. 2=2 itd.
Są też zwykłe szare odcinki bez symbolu. Zobaczcie sobie na zdjęciu. Do nich lokomotywa nie jest konieczna.

2. Tunele czyli kwestia budząca wątpliwości podczas studiowania instrukcji. Na szczęście ludzie w Internecie pomogli. Tunele to te pogrubione odcinki. Trochę nam one komplikują sprawę. Na przedostatnim zdjęciu je widzimy: jest dłuższy szary i cztery krótsze: różowy, żółty, niebieski i zielony.
Żeby zrealizować np zielony, być może potrzebujemy tylko dwóch kart z zieloną lokomotywą a być może nie. Poza zgraniem dwóch zielonych kart musimy z kupki (tej z której losujemy jak nam te jawne karty nie pasują) wyciągnąć trzy kolejne karty. Jeżeli wśród nich nie ma ani jednej zielonej ani lokomotywy to mamy szczęście, zgrywamy te dwie zielone karty, układamy dwa wagony, doliczamy sobie 2 pkt i jest spoko.
Jeżeli natomiast spośród tych 3 wylosujemy zieloną lub lokomotywę, musimy z naszej talii wyjąć kartę w tym kolorze (lub lokomotywę) i zgrać razem z resztą. Jeżeli wylosujemy dwie lub trzy, to analogiczną ilość musimy zgrać. Zatem zanim porwiemy się na tunel, upewnijmy się czy w razie pecha w losowaniu mamy w zapasie katy w danym kolorze. Jeżeli nie mamy odcinek nie jest zaliczony a ruch przechodzi na następnego gracza w kolejności.

3. Trasy podwójne. Jeden kolor może ją zając tylko raz, zatem często stoimy obok naszego rywala.

No i jeszcze te dworce nieszczęsne.
Punkty w TTR zdobywamy za:
-zrealizowane bilety
-bezpośrednio za ułożenie odcinka trasy (to te co dodajmy na bieżąco przesuwają znacznik punktacji)
-10 punktów za ułożenie najdłuższej nieprzerwanej trasy bez żadnych odnóg.
-4 pkt za każdy niewykorzystany dworzec.
Czasem jednak dworzec trzeba wykorzystać. Wtedy zamiast 12 pkt (mamy 3 dworce do wykorzystania) dostajemy 8 pkt (przy wykorzystaniu 1 dworca).
Dworzec wykorzystujemy kiedy przeciwnik nam się wepchnie w trasę i zajmie odcinek, przez co nie mamy trasy zaliczonej. Można oczywiście próbować iść okrężną drogą, ale jeżeli zabrakło nam wagonów na dłuższą albo obok wszystko jest zajęte, nie mamy innego wyjścia jak w ramach ruchu w danej miejscowości postawić dworzec. Wówczas trasa jest zaliczona, ale jeżeli chcieliśmy z jej udziałem stworzyć naszą najdłuższą trasę za dodatkowe 10 pkt to niestety, musimy obejść się smakiem.

Gra kończy się jeżeli któremuś zawodnikowi zostaną maksymalnie 2 niewykorzystane wagony. Pozostali (łącznie z nim) mają wtedy po jednym, ostatnim ruchu.
Pokazujemy wtedy bilety z trasami i udowadniamy, że faktycznie je zrealizowaliśmy.
Dodajemy sobie punkty za dworce których nie wykorzystaliśmy.
Punkty zliczane na bieżąco można dla pewności podliczyć jeszcze raz. Ściągę mamy na planszy.
Liczymy też najdłuższą trasę i jej twórcy przyznajemy 10 pkt.

Zdaję sobie sprawę,  że to może brzmieć skomplikowanie.
Zasady tak naprawdę są banalnie łatwe, ale jak się czyta instrukcję po raz pierwszy nie wygląda to tak różowo. Mąż mojej mamy orzekł, że bez pół litra temat nie jest do ogarnięcia.
Daliśmy jednak radę bez. :)
Wystarczy raz zagrać i już wszystko jest zrozumiałe.

Na koniec jeszcze o wersjach i dodatkach,. Omówiłam mniej więcej ( w instrukcji jest więcej niuansów na które nie mam czasu) wersję Europa, przedstawiająca kontynent z 1901 roku.
Oprócz niej są też inne wersje i dodatki do tej gry.

Wersja Ameryka to prawie to samo co Europa, jest nieco mniej rozbudowana, tzn nie ma dworców, tuneli i przepraw promowych. Grafika też inna, w końcu to inny kontynent.

Nordic Countries. Tym razem mamy mapę Skandynawii. Różnica jest taka, że jest to gra przeznaczona dla 2 lub 3 graczy, podczas gdy Europa uszczęśliwi aż 5 osób naraz.
Spotkałam się z opiniami, że w Europę nie da się grać w dwie osoby. To nie prawda, da się grać tylko rozgrywka przebiega inaczej, mniej dynamicznie, mniejsza interakcja, mniej przeszkadzania.
Wersja Skandynawska zapewnia dwóm osobom taką interakcję i dynamikę jak Europa czterem osobom.
 Inne są też kolory wagonów: czerń, biel, filet. Ciekawe.

Są też dodatki. Holandia, Azja, Afryka, Indie/Szwajcaria, USA 1910, Europa 1912.
Niestety cena czterech pierwszych oscyluje wokół stówy. Za tą cenę dostajemy piękną nową planszę i równie piękne karty z wagonami. Plastikowe wagony musimy mieć z Europy. Azja dostarcza nam 9 wagonów z każdego koloru.
USA 1910 i Europa 1912 to dodatki bez planszy, tylko karty ale dające nowe urozmaicenia, co może okazać się bardzo przydatne kiedy gra zacznie nam się nudzić. Te dodatki w Rebelu kosztują 6 dych.
Być może kupię. 

Przed chwila natknęłam się na edycję limitowaną z okazji 10 urodzin gry
Na zdjęciach mamy cudo, istny majstersztyk. Niestety cena (3 stówy) skutecznie studzi mój zapał.

Jest też wersja Marklin Edition która wydaje się całkiem ciekawa, wersja halloween, karcianka, Alvin&Dexter oraz Dice Expansion czyli taka dziwna wariacja.
Jak widać Days of Wonder dba, żebyśmy się nie znudzili wersją podstawową. 
Tylko czemu tak drogo...

Podsumowując: świetna gra. Jest element losowości, sporo się trzeba nakombinować, za każdym razem rozgrywka wygląda nieco inaczej. A jak się znudzi można dokupić dodatek.

Kurde, cieszę się że skończyłam. To było męczące. Ale mam nadzieję, że kogoś przekonałam do tej naprawdę bardzo fajnej gry.

P.S. szukajcie w swoich miastach wypożyczalni planszówek. Warto przetestować zanim wyda się kasę.










2 komentarze: